Pół żartem, pół serio,
czyli
Stan, sam o sobie i inni o
Stanisławie.
- Jeszcze w śpiochach. "Pamiętam, że jako czteroletni chłopiec skakałem po wschodnim dywanie i wpatrywałem się w jego zawiłe wzory". Na co ojciec spoglądał z rozbawieniem. "Uśmiecha się, bo myśli, że jestem dziecinny, lecz ja wiem, że to ciekawe wzory.[…] Poczułem wyraźnie: Wiem coś, czego nie wie mój ojciec. Być może wiem lepiej niż on".
- Pierwsze kroki w szkole. "… uczyliśmy się tabliczki mnożenia, co uznałem za niezbyt przyjemne. Kiedy doszliśmy do sześć razy siedem, musiałem zostać w domu z powodu przeziębienia. Byłem pewien, że zanim wrócę, klasa będzie już na dwanaście razy piętnaście".
- Józef Ulam o synu, gdy Staś miał dziesięć lat: "Wygląda na to, że ten chłopiec rozumie Einsteina".
- Wspomnienia z gimnazjum. "… chłopcy z mojej klasy stali w kolejce do badania wzroku. Czekając na swoją kolej, zakryłem ręką jedno oko. Zauważyłem z przerażeniem, że prawym okiem mogę przeczytać tylko największe litery. Bałem się, że zostanę zatrzymany po lekcjach, nauczyłem się więc liter na pamięć".
- Hugo Steinhaus o swoim uczniu; "Ze wszystkich ludzi na świecie on najlepiej wie, jak stawiać zagadnienia".
- Ach, te studenckie czasy! "Pojechałem tam (mowa o kongresie w Wilnie w 1931r.) wraz ze Stożkiem, Nikliborcem i jednym lub dwoma innymi matematykami. Przez cały czas pokrzepiali się zakąskami i różnymi trunkami, ale kiedy wyciągnąłem z kieszeni butelkę brandy, Stożek wybuchnął śmiechem i powiedział: Mama mu to dała na wypadek, gdyby się poczuł słabo. Zdałem sobie wówczas sprawę, że uważają mnie za najmłodszego.[…] Dziś jestem najstarszy w prawie każdej grupie uczonych i odczuwam z tego powodu melancholię".
- Słowa uznania. "Według Banacha niektóre z moich przyczynków charakteryzowały się pewną "dziwnością" sformułowania problemu i nakreślenia możliwych dowodów. Jak mi powiedział kilka lat później, był zdumiony, jak często te "dziwne" sposoby okazywały się skuteczne. Takie stwierdzenie, wypowiedziane przez wielkiego mistrza do młodego dwudziestoośmioletniego człowieka, było chyba największym komplementem, jaki kiedykolwiek udało mi się usłyszeć."
- A oto, jak Stanisław krytykuje współpracę, wśród swoich amerykańskich kolegów z Princeton; "przypomina mi to podział tematów pomiędzy gangsterów z Chicago. Topologia warta jest prawdopodobnie pięć milionów dolarów, rachunek wariacyjny następnych pięć". Na co, Johnny von Neumann odpowiedział; "Nie! To jest warte tylko milion".
- Z Princeton do Harvardu. Na wieść o wolnym miejscu, na jednym z najlepszych uniwersytetów, Stan odpowiada; "Tak, jestem zainteresowany spędzeniem pewnego czasu na Harvardzie".
- Pierwsze "twierdzenie administracyjne". "…trudność w zarządzaniu N osobami nie rośnie jak N, lecz jak N po 2. […] Jeśli jest sześćdziesięciu profesorów, to mogą oni utworzyć około tysiąca ośmiuset par. W tak wielkiej liczbie par muszą znaleźć się osoby, które się nawzajem nie lubią".
Strona 1 | 2 | 3 | 4